Jeśli 1 września zdarzyło Wam się być w Gdyni, w rejonach centrum handlowego "Klif", a ze studzienki burzowej dobiegły was odgłosy sapania, przekleństwa i śpiewy to nie bójcie się, nie sfiksowaliście.
To tylko banda świrów biorących udział w III Biegu Morskiego (Komandosa) Kanalarza przeciskała się rurami ściekowymi.
Czym jest Bieg
Morskiego Komandosa? Posłużę się cytatem ze strony organizatora:
Ideą BMK jest popularyzacja aktywności fizycznej oraz promocja służby w jednostkach specjalnych. Dodatkowo część wpisowego jest przekazywana na pomoc dla poszkodowanych żołnierzy morskich sił specjalnych. Trasa biegu związana jest z morzem oraz terenem morenowych wzniesień i zawiera elementy treningu i szkolenia komandosów. Współpraca z Adventure Park Gdynia wzbogaca bieg o elementy przygodowe i ciekawe zadania. Konieczny jest mundur bądź kombinezon i buty ponad kostkę (niedopuszczalne dresy i obuwie sportowe), a także plecak mogący pomieścić 5 kg balastu.Organizator wyposaża uczestników biegu w balast - 5 kg i atrapę ćwiczebną karabinka AK 47. Trasa liczy blisko 20km i zawiera elementy:odcinek wodny około 600 modcinek plażowy z zadaniami - około 2 kmodcinek terenowy z przeszkodami i próbami - około 15 km.koryta rzeczne i przepusty kanalizacyjne, błota i bagna
...oraz filmem:
Nie oczekujcie
ode mnie opisów walki z samym sobą, pokonywania wewnętrznych demonów,
przełamywania "ścian" i kolejnych
kryzysów.
Tak samo nie
napiszę nic o więzi z drużyną (startowałem w kategorii team jako członek
Formacji Śląsk i nieśliśmy dwudziestokilogramowy
bal - atrapę moździerza), poczuciu braterstwa i siły, jedności z grupą itp.
bzdetów. Nie przyjechaliśmy tam się brandzlować, tylko odwalić robotę i
zrobiliśmy to najlepiej jak potrafiliśmy. Bez zbędnego pier...
Jeśli ktoś jest
zainteresowany relacjami w takim stylu, niech sobie poszuka na sieci. A najlepiej
będzie samemu wziąć udział w następnej edycji biegu lub w podobnych zawodach i
przekonać się na własnej skórze jak to jest.
Parę słów jednak
wypadałoby napisać :)
Jak to wyglądało
naprawdę? Wkur...ałem się na moich współtowarzyszy gdy robili w moim mniemaniu
coś nie tak, a oni rewanżowali się tym samym. Klęliśmy i darliśmy się i na siebie, i
na tą pieprzoną belkę, a w kanałach na tamujących je przeciwników.
Kryzysów nie
miałem, może tylko odwodnienie dało mi się we znaki pod koniec pokonywania
ostatniego kanału. Zawody dały w kość, ale bywało gorzej.
W tunelach
istniała jeszcze obawa, że ktoś pełznący przed nami "wymięknie"
lub dostanie ataku klaustrofobii, co w efekcie dostarczyłoby pozostałym
zawodnikom dodatkowych wrażeń i doświadczeń.
Dzięki BMK, do grona
zabawnych rzeczy które zdarzało mi się robić (a były to m. in.: bieg 21km po
Ślęży z 10kg soli w plecaku, maskowanie piasku na pustyni, czy czesanie śniegu na
Śląsku), dołączyło
przeciąganie 20kg belki przez kilometr ciągów kanalizacyjnych.
Jak się bawić to
się bawić ;).
Parę przydatnych
spostrzeżeń:
- belka drzewiana, w przeciwieństwie do prawdziwego moździerza,
pływa po wodzie i błocie
- a także daje się
toczyć
- tanie kamelbaki
pękają na samym początku zawodów, nie pod koniec
- mokre
sznury/liny rozciągają się
- kanały i
przepusty najlepiej pokonywać na boku lub na siedząco. Czołganie się szybko wykańcza.
- w kanale jest
ciepło, wilgotno i przyjemnie
- elektryczny
pastuch ostro kopie :)
- W Gdyni łatwo
jest znaleźć darmowy apartament z widokiem na morze
Z tą
pływającą/toczącą belką i linami może się wydawać śmiesznie oczywiste ale gdy
się już człowiek "zakręci", łatwe sprawy przestają być
takimi :).
Tak z innej beczki.
Mentalny uwiąd starczy zaczyna się wtedy, gdy obok stoi (prawdziwy!) czołg a ty nie biegniesz w jego kierunku krzycząc: Czołg!, Czołg! Najprawdziwszy czołg!
Tylko masz nań wywalone...
Galeria fot z wystarczająco już (pozytywnie) zakręconymi ludźmi:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz